Rok 2010 był dla niego bardzo pechowy. Można nawet powiedzieć, że wręcz fatalny. W sierpniu, w 10 minucie meczu 1/16 finału Pucharu Polski Wigry Suwałki- Górnik Łęczna napastnik gospodarzy Daniel Ołowniuk padł na murawę i zaczął zwijać się z bólu. Już wtedy było wiadomo, że szybko nie wróci do gry. Rzeczywistość przerosła jednak najczarniejsze scenariusze. Zerwane wiązadła i blisko roczny rozbrat z futbolem.Z Danielem Ołowniukiem, piłkarzem suwalskich Wigier, rozmawia Andrzej Łukowski.- Daniel, jak zdrowie?- Pod koniec listopada przeszedłem operację i powoli, bardzo powoli dochodzę do zdrowia. To jeszcze trochę potrwa. Cały wolny czas wypełniają mi teraz ćwiczenia, zabiegi i masaże.- Wiesz, że wiele osób po zerwaniu wiązadeł nie wraca już do sportu wyczynowego?- Ja się jednak uparłem i koniecznie chcę zagrać na nowym stadionie w Suwałkach. Lekarze mówią, że w maju będę mógł zacząć truchtać. Na początek dobre i to. Kluczowy będzie jednak test mięśniowy na który udam się za półtora miesiąca do Olsztyna.- Kiedy znów zagrasz w Wigrach?- Tego jeszcze nie wie nikt. Bardzo mocno chcę, aby stało się to jeszcze w 2011 roku.- Czujesz wsparcie ze strony kolegów z drużyny, ze strony klubu?- Cały czas jestem w kontakcie z trenerem i dyrektorem Wigier. Często rozmawiam też z kolegami. Jednak największe wsparcie mam ze strony Marcina Rogozińskiego. On też przeszedł kiedyś poważne kontuzje i wie najlepiej, że to najgorszy czas dla każdego sportowca.- Czujesz do kogoś żal, że musisz przeżywać tak ciężkie miesiące?- Nie, to był nieszczęśliwy przypadek. Chciałem szybko dojść do piłki, żle stanąłem i stało się…- Dziękuję za rozmowę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, czekamy na Twój kolejny występ w barwach Wigier.- Dziękuję, zrobię wszystko, by stało się to jak najszybciej.
Rok 2010 był dla niego bardzo pechowy. Można nawet powiedzieć, że wręcz fatalny. W sierpniu, w 10 minucie meczu 1/16 finału Pucharu Polski Wigry Suwałki- Górnik Łęczna napastnik gospodarzy Daniel Ołowniuk padł na murawę i zaczął zwijać się z bólu. Już wtedy było wiadomo, że szybko nie wróci do gry. Rzeczywistość przerosła jednak najczarniejsze scenariusze. Zerwane wiązadła i blisko roczny rozbrat z futbolem.
Z Danielem Ołowniukiem, piłkarzem suwalskich Wigier, rozmawia Andrzej Łukowski.
– Daniel, jak zdrowie?
– Pod koniec listopada przeszedłem operację i powoli, bardzo powoli dochodzę do zdrowia. To jeszcze trochę potrwa. Cały wolny czas wypełniają mi teraz ćwiczenia, zabiegi i masaże.
– Wiesz, że wiele osób po zerwaniu wiązadeł nie wraca już do sportu wyczynowego?
– Ja się jednak uparłem i koniecznie chcę zagrać na nowym stadionie w Suwałkach. Lekarze mówią, że w maju będę mógł zacząć truchtać. Na początek dobre i to. Kluczowy będzie jednak test mięśniowy na który udam się za półtora miesiąca do Olsztyna.
– Kiedy znów zagrasz w Wigrach?
– Tego jeszcze nie wie nikt. Bardzo mocno chcę, aby stało się to jeszcze w 2011 roku.
– Czujesz wsparcie ze strony kolegów z drużyny, ze strony klubu?
– Cały czas jestem w kontakcie z trenerem i dyrektorem Wigier. Często rozmawiam też z kolegami. Jednak największe wsparcie mam ze strony Marcina Rogozińskiego. On też przeszedł kiedyś poważne kontuzje i wie najlepiej, że to najgorszy czas dla każdego sportowca.
– Czujesz do kogoś żal, że musisz przeżywać tak ciężkie miesiące?
– Nie, to był nieszczęśliwy przypadek. Chciałem szybko dojść do piłki, żle stanąłem i stało się…
– Dziękuję za rozmowę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, czekamy na Twój kolejny występ w barwach Wigier.
– Dziękuję, zrobię wszystko, by stało się to jak najszybciej.