Śmiało można powiedzieć, że za nami najlepszy sezon w historii klubu. Awansował zarówno pierwszy zespół, jak i rezerwy. W obu przypadkach o awans nie było jednak łatwo.
Początek rundy wiosennej nie był udany. Biało-niebiescy po rundzie jesiennej tracili wprawdzie tylko „oczko” do drugiej Stali Mielec, ale wiosną coraz częściej gubili punkty. Zaczęło się nieźle, bowiem na inaugurację po niezwykle zaciętym spotkaniu suwalczanie pokonali na własnym boisku 2:1 Radomiak Radom. Gorzej było już tydzień później, kiedy to Wigry przegrały w Limanowej z niżej notowaną Limanovią. Mecz odbył się jednak w niesamowicie trudnych warunkach. Podopieczni Donatasa Venceviciusa za porażkę w Limanowej zrehabilitowali się już w następnym spotkaniu. Do Suwałk przyjechał wzmocniony zimą, walczący o utrzymanie Motor Lublin i był bliski sprawienia niespodzianki. Biało-niebiescy do 84 minuty niespodziewanie przegrywali 1:0. Wyrównującą bramkę zdobył Tuttas, a bohaterem Wigier okazał się Piotr Karłowicz, który w doliczonym czasie gry zapewnił Wigrom trzy punkty.
Nikt po tym meczu nie myślał, że suwalcznie przez sześć następnych kolejek ani razu nie zdobędą kompletu punktów. Wydawało się to mało realne, a jednak się stało. O ile remis 2:2 w Puławach, kiedy to gospodarze prowadzili już 2:0 można było uznać za korzystny rezultat, to podziały punktów ze Stalą Mielec, czy Zniczem Pruszków już nie. Wigrom nie szło, a po porażce w Zambrowie, zarząd po rozmowie z Donatasem Venceviciusem uznał, że potrzebne są zmiany. Do Suwałk wrócił Zbigniew Kaczmarek, trener który kilka lat wcześniej wprowadził biało-niebieskich do nowej II ligi, a później prowadzony przez niego Stomil Olsztyn awansował do I ligi. Nowemu trenerowi postawiono nowy cel, którym było utrzymanie, ale jak się później okazało Kaczmarkowi udało się dokonać niemożliwego.
Suwalczanie wygrali w 2:0 w Stalowej Woli i był to mecz przełomowy. Wigry znów zaczęły wygrywać, a ciężko przepracowany okres przygotowawczy, pod okiem Donatasa Venceviciusa, który na prośbę Zbigniewa Kaczmarka, został drugim trenerem Wigier, przyniósł efekt. Biało-niebiescy byli od rywali lepiej przygotowani fizycznie, co było widać m.in w Tarnobrzegu, kiedy to w ostatnich minutach zdobyli dwie bramki i przypieczętowali zwycięstwo. Zaprocentowała również szeroka kadra. Zawodnicy pauzujący za kartki lub kontuzjowani, byli umiejętnie zastępowani przez innych, a piłkarze, którzy nie łapali się do meczowej osiemnastki pomagali rezerwom prowadzonym przez Andrzeja Spure. Osatecznie sukces odniósł również drugi zespół, który po rundzie jesiennej tracił aż 7 punktów do miejsca premiowanego awansem, ale dzięki świetnej postawie wiosną, z drugiego miejsca, awansował do IV ligi.
Kibice Wigier przeżyli na pewno pełen emocji i dramaturgii sezon, ale najważniejsze, że w niedzielę, 8 czerwca 2014 roku, przed godziną 19.00, wszyscy byliśmy świadkami historycznego sukcesu.