Na stronie Polsatu ukazał się ciekawy wywiad z kapitanem suwalskich Wigier. Tomasz Jarzębowski mówi, że nie zapomniał jak się zdobywa gole.
Mimo, że gram obecnie jako stoper to nie zapomniałem jak zdobywa się bramki. Cieszę się, że wciąż potrafię odnaleźć się w polu karnym rywala. Regularnie gram i trenuję, a to jest klucz do dobrej formy w moim wieku. Do tego odpowiada mi gra na środku defensywy, gdzie jest mniej biegania niż w środku pola – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl gracz Wigier Suwałki Tomasz Jarzębowski.
Adrian Janiuk: Przeżywa Pan już nawet nie drugą, a trzecią piłkarską młodość. W wieku niespełna 37 lat wciąż świetnie radzi Pan sobie na boiskach I ligi. Nie jeden młody gracz może pozazdrościć Panu dyspozycji, w czym więc tkwi Pana sekret?
Tomasz Jarzębowski: Chyba nie powinienem zdradzać tajemnicy długowieczności piłkarskiej (śmiech). A mówiąc całkiem poważnie to przede wszystkim zdrówko dopisuje. Regularnie gram i trenuję, a to jest klucz do dobrej formy w tym wieku. Do tego odpowiada mi gra na pozycji stoper, gdzie jest mniej biegania niż w środku pola. To również jest czynnik, który ma znaczenie w moim przypadku. Gra na środku defensywy wiąże się z większą odpowiedzialnością, ale gram już w piłkę tyle lat, że zmiana pozycji nie stanowiła dla mnie problemu.
Niedawno rozpoczął Pan swój piąty sezon w I lidze. Ekstraklasowe drużyny nie widziały Pana w swoich szeregach?
Od momentu rozstania z Legią Warszawa w 2010 roku nie miałem propozycji z ekstraklasowych klubów. Muszę przyznać, że patrząc na moich rówieśników, którzy grają w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce to myślę, że byłbym w stanie rywalizować na poziomie Ekstraklasy. Na pozycji środkowego obrońcy dałbym sobie radę tylko problem tkwi w tym, że nie było ofert. Cieszę się jednak, że Wigry zainteresowały się mną, gdy rok temu odchodziłem z Arki i nie miałem zbyt wielu propozycji.
Pana rówieśnik Marek Zieńczuk czy rok starszy stary znajomy z Legii Łukasz Surma są wiodącymi postaciami Ruchu Chorzów. Pan w I lidze radzi sobie naprawdę dobrze, ale czy nie odczuwam Pan niedosytu, że nie gra Pan w Ekstraklasie?
Gdy trzydziestoparoletni zawodnik wypada z ekstraklasowego obiegu to trudno jest mu tam wrócić. Chyba, że zdoła do niej awansować z zespołem pierwszoligowym. Przykładów nie brakuje, a najświeższym jest Łukasz Garguła, który nie miał ofert z Ekstraklasy i podjął grę w Miedzi. Bardzo mnie to dziwi, bo uważam, że powinno się przede wszystkim zwracać uwagę na umiejętności, a nie na wiek. Po Marku i Surmim widać, że są odpowiednio przygotowani pod względem fizycznym. W tym wieku grać w taki sposób na skrzydle i w środku pola to naprawdę zasługuje na duże słowa uznania.
Chciałby Pan grać zawodowo w piłkę do czterdziestki czy to za daleka perspektywa, aby o tym mówić?
Jeżeli zdrowie będzie dopisywało tak, jak w tej chwili i jeżeli w klubie będą mnie jeszcze chcieli to na pewno będę grał. Chcę jak najdłużej cieszyć się atmosferą i klimatem, który panuje w szatni. Wciąż chcę czuć adrenalinę i dreszczyk emocji przed meczem. Lubię to co robię i chcę uczestniczyć jako czynny zawodnik tak długo, jak tylko będzie się dało. Gra w piłkę cały czas sprawia mi wielką frajdę. Jednak, gdy sam zobaczę, że zaczynam odstawać od młodszych kolegów na boisku to wtedy należy powiedzieć sobie koniec. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, ale póki co chcę jeszcze cieszyć się piłką.
Sezon jeszcze na dobre się nie rozpoczął, a Pan już pokazuje, że warto na Pana stawiać. W trzech meczach ligowych zdobył Pan dwie bramki. Nieźle jak na środkowego obrońcę.
Mimo, że gram obecnie na stoperze to nie zapomniałem jak zdobywa się bramki. Cieszę się, że wciąż potrafię odnaleźć się w polu karnym rywala. W meczach z Rozwojem Katowice i Zagłębiem Sosnowiec strzeliliśmy aż siedem goli. Fajnie, że dwie z nich były mojego autorstwa. W zeszłym sezonie naszą bolączką była skuteczność. Teraz wygląda to zdecydowanie lepiej, po trzech kolejkach zdobyliśmy najwięcej bramek w I lidze. Oby tak dalej! Liczę, że podtrzymamy dobrą passę jak najdłużej.
W spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec w samej końcówce meczu sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Trzeba powiedzieć wprost, że jedenastki być nie powinno. Pan słusznie protestował jako pierwszy.
Arbiter dobrze prowadził ten mecz, ale pod koniec zupełnie się pogubił. Karnego w żadnym wypadku być nie powinno! Napastnik Zagłębia Michał Fidziukiewicz tego dnia strzelił nam dwa gole, ale na nasze szczęście z jedenastu metrów nie potrafił pokonać Hirka Zocha. Śmiejemy się, że sędziowie nie chcą nas w I lidze, bo daleko trzeba jeździć na mecze do Suwałk i dlatego przeciwko nam często dyktują problematyczne karne. W zeszłym sezonie było kilka takich przypadków. Może niedługo karta się odwróci i to my dostaniemy prezent (śmiech).
W Wigrach Suwałki aż roi się od osób związanych w przeszłości z Legią Warszawa. Pan jest liderem zespołu, trenerem jest Zbigniew Kaczmarek również wieloletni zawodnik warszawskiego klubu. Do tego dyrektorem sportowym jest Jacek Zieliński czyli legenda Wojskowych. Trzeba również pamiętać o dwóch młodych graczach wypożyczonych z Łazienkowskiej – Bartłomieju Kalinkowskim i Łukaszu Monecie. Taka mała filia Legii powstała w Suwałkach. Zgodzi się Pan z takim określeniem?
Oficjalna filia Legii jest w Sosnowcu. Zagłębie podpisało umowę ze stołecznym klubem. Jeśli chodzi o Suwałki to tak się jakoś złożyło, że sporo nas legionistów jest teraz w Wigrach. Mnie do klubu ściągnął właśnie Jacek Zieliński, z którym miałem kontakt będąc jeszcze w Arce. W tamtym sezonie był z nami Michał Kopczyński, który teraz wrócił do Legii. Rozegrał naprawdę dobry sezon w I lidze. Łukasz i Bartek są bardzo utalentowani i pokazują swoją wartość w pierwszych meczach sezonu. Fajnie, że jest parę osób z przeszłością legijną w Suwałkach. Nam wszystkim jest dzięki temu raźniej.
Pan jako legionista z krwi i kości stara się jakoś szczególnie ukierunkować i wziąć pod swoje skrzydła Kalinkowskiego i Monetę?
Po trochu mogę im już ojcować (śmiech). Wszystkim młodym zawodnikom Wigier staram się udzielać wskazówek nie tylko tej dwójce. Poniekąd moją rolą jest pomoc młodszym kolegom. Jestem najbardziej doświadczony w zespole, więc to normalna kolej rzeczy, że jestem trochę takim piłkarskim pedagogiem (śmiech). Jeśli chodzi o Bartka i Łukasza dobrze się stało, że trafili do Wigier. W ich przypadku to lepsze rozwiązanie niż gra w trzecioligowych rezerwach Legii. Jestem przekonany, że dzięki grze w I lidze bardzo rozwiną się pod względem piłkarskim. Obaj mają potencjał, żeby niebawem zagrać w Ekstraklasie.
Z końcem czerwca kończył się Panu kontrakt z Wigrami, ale zanim zdążył go Pan przedłużyć nie pojawiła się oferta z GKS-u Bełchatów? Bełchatowianie po spadku szukali wzmocnień, a Pan niegdyś był w zespole Brunatnych prawdziwą gwiazdą.
Gwiazdą wtedy był Łukasza Garguła albo Radek Matusiak, ale nie ja! Powiedzmy, że za czasów Oresta Lenczyka w Bełchatowie byłem wiodącą postacią GKS-u. Bardzo dobrze wspominam tamten czas. Wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski, a ja dobrą grą zapracowałem na powrót do mojej Legii. Jednak teraz nie było żadnego tematu, abym mógł wrócić do Bełchatowa. Cieszę się, że zostałem w Wigrach, bo atmosfera w klubie jest świetna. Ludzie w Suwałkach są bardzo życzliwi. Jest tu odpowiedni klimat do gry w piłkę.